Moja własna strefa komfortu

Utworzono: , przez: . Tagi: , , , , , , .

Piszemy tu o zmianach, o usprawnianiu realizacji codziennych zadań, o szeregowaniu ich przez nadawanie im priorytetów i staramy się pokazywać to, że wszystko da się zmienić, ale jeszcze nigdy nie napisaliśmy jak to dokładnie zrobić. I nie napiszemy, bo nie da się tego zrobić. Każdy z nas jest inny. Każdy z nas posiada swój własny bagaż doświadczeń, które wpływają na podejmowane przez nas decyzje. Każdy z nas inaczej podchodzi do zmian. Dla jednych są nowym, ekscytującym wyzwaniem, ale u innych budzą jedynie strach i przerażenie. I dzisiaj właśnie o tym, jak ten strach i przerażanie nieco ujarzmić.

W pierwszym momencie warto zastanowić się dlaczego zmiana, którą chcemy wprowadzić w naszym życiu powoduje u nas tak negatywne emocje. Czego dokładniej się obawiamy i czy nie jest tak, że czujemy się zmuszeni do działania, że podejmujemy je bez swojej własnej, w pełni autonomicznej decyzji?

Ja osobiście lubię zmiany i to, co za nimi podąża – lepsze. Choć dla wielu „jest dobrze tak, jak jest”, i „lepsze jest wrogiem dobrego” . Mam to w nosie! Lubię każdą zmianę, choćby najmniejszą, choćby tę związaną z przestawieniem krzesła z jednego kąta pokoju w drugi. Bo dla mnie zmiana, to przede wszystkim ulepszanie / poprawianie / optymalizowanie / udogadnianie (do wyboru).

twoja_strefa_komfortuAle mniejsza o to, co ja lubię. Ważne jest to, co Ty lubisz, albo nie lubisz i właśnie dlatego chcesz to zmienić. A bez względu na wszystko ważna jest świadomość własnej strefy komfortu, czyli obszaru, w którym poruszanie się sprawia, że czujesz się pewnie, bezpiecznie i dobrze. Strefa komfortu dla każdego z nas oznacza coś innego. Jedni z nas dobrze i w pełni pewni siebie czują się tylko w czterech ścianach własnego mieszkania, inni natomiast doskonale spełniają się w roli osoby publicznej nie mając problemów z mówieniem o sobie, pokazywaniem swoich pasji czy realizowaniem swoich najśmielszych marzeń. Ci piersi zapewne nigdy nie skoczą na bungee, a jeśli już, to będzie to ich wyczyn życia. Dla tych drugich nurkowanie głębinowe, czy wspinaczki wysokogórskie są chlebem powszednim. Jedni z nas na wakacje będą jeździli zawsze w to samo, sprawdzone i dobrze poznane miejsce, a inni każdego roku będą szukali czegoś nowego i bardziej ekscytującego, niż w latach ubiegłych. Innymi słowy, jedni z nas mają bardzo małą strefę komfortu ograniczoną do tego, co znane i sprawdzone, a wyjście poza nią często oznacza przeszywający strach, niekiedy wręcz paraliż czy atak spazmatycznego szlochu. Osoby te bardzo ciężko przeżywają większość zmian zachodzących w ich życiu, z trudem podejmują decyzje i przechodzą katusze wprowadzając je w czyn. Na drugim biegunie znajdują się osoby, które uwielbiają zmiany – wśród nich czują się jak „ryba w wodzie”. Są to osoby, które nieustannie poszerzają swoją strefę komfortu wiedząc, że „poza nią dzieją się cuda”. I to właśnie te osoby osiągają w życiu największe sukcesy. To im zazdrościmy i to na ich miejscu nierzadko chcielibyśmy się znaleźć. W tej sytuacji pozostają nam dwa wyjścia, albo będziemy tkwili w tym samym miejscu, albo odważymy się i malutkimi kroczkami wyjdziemy poza strefę naszego komfortu, aby w rezultacie poszerzyć go do oczekiwanego przez nas obszaru.

Jak poszerzyć strefę własnego komfortu? Nie wiem. Nie ma na to jednej, uniwersalnej metody i teoretycznie powinniśmy to wiedzieć już od dzieciństwa, bo kto z nas nie słyszał od rodziców „idź do sklepu po…” lub „idź na dwór pobawić się z dziećmi”. To była ich próba nauczenia nas radzenia sobie z obawami, a w szerszym ujęciu wyjścia poza naszą strefę komfortu. Niestety nie wszyscy się temu poddaliśmy…

Idealną metodą dla niektórych będą wspomniane wcześniej małe kroczki, czyli powoli do przodu. Takie osoby będą tworzyły swoje własne plany. Rozpisywały je na małe elementy. Będą przy tym starały się przewidzieć wszystkie skutki, a na dodatek opracują plan awaryjny. To wszystko da im poczucie panowania nad każdą sytuacją i doda pewności siebie. Ja niestety (albo stety) tak nie potrafię. Dla mnie najlepsze są rozwiązania, które wprowadzają zmiany szybko i raz a dobrze. Stąd np. zmian, które chcę wprowadzić nie odkładam na jutro, albo od najbliższego poniedziałku, albo co gorsza od następnego miesiąca. Lubię „kuć żelazo póki gorące”. I nie należę do wyjątków!

A na koniec kilka pytań, które lubię sobie zadawać robią niejako „rachunek sumienia”:

  1. A jaki jest Twój najlepszy sposób na poszerzenie swojej własnej strefy komfortu?
  2. Jakiej zmiany nie udało się Tobie wprowadzić ponieważ obawiałeś się, że wpłyną one negatywnie na Twoje poczucie komfortu?
  3. Ile razy o czymś myślałeś i planowałeś, a kiedy już, już miałeś zrobić ten decydujący krok, to cofałeś się o dwa?
  4. Czy na pewno jest Tobie dobrze tak, jak jest teraz?
  5. A może najlepszy czas na zmiany jest właśnie teraz, a nie jutro, pojutrze, nigdy?

 

————

Ikona wpisu pochodzi ze strony http://trickymind.pl/inspiracja-na-ten-tydzien/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>